sobota, 22 listopada 2014

Zostać czy Odejść...

Na początku XIX wieku, urodziła się księżniczka Scarlett z rodu Malefins. To bardzo bogaty i szanowany ród. Na potomka Ann i Davida czekała cała Anglia, bowiem stare było to małżeństwo, a coraz mniej czasu im zostało. I w końcu po kilku latach, Ann spodziewała się dziecka, oraz jak się później okazało, śmierci. Gdy urodziła się Scarlett, umarła Ann. Dusza za duszę, człowiek za człowieka. Przez następne lata, Scarlett nie miała matki, owszem przewijało się kilka kobiet, które chciały uwieść jej ojca, ale to nie były długotrwałe związki. One były na pokaz. Samej Scarlett wydawało się jakby cała jej osoba także była na pokaz. Ciągle tylko jakieś bankiety, spotkania, zdjęcia. Dodajmy, że w tamtych czasach Anglia była bardzo zamożna, co za tym idzie nowe wynalazki, lepsze rzeczy. Księżniczka miała bardzo spokojne dzieciństwo. Wojna, głód ani bezrobocie, nie przeszkodziły jej w dorastaniu. Ona nawet nie wiedziała co to jest. Gdy na zewnątrz ginęli ludzie, ona w spokoju popijała herbatę w pałacu ze swoją nianią. Wmawiano jej, że to tylko chwilowe, że ludzie się "głośniej" kłócą. Lecz kiedy wojna trwała kilka lat, a Scarlett zaczęła rozumieć co się dzieje, ogarnęła ją panika. "Setki ludzi ginie, a nikt nic z tego sobie nie robi- myślała- Gdzie się teraz podział mój ojciec? Nie ma go już chyba z tydzień, a nikt nie chce mi nic powiedzieć" Scarlett zadawała coraz częściej i coraz to trudniejsze pytania swoim opiekunkom, a one nie mogły jej nic powiedzieć. Ludzie w tamtych czasach byli sztywni i bez uczuć. Nic ich nie obchodziło, tak jakby byli urodzeni aby żyć tak samo, dzień w dzień. Nawet świat, stawał się coraz szarszy. Nudny.W pewne piątkowe popołudnie gdy szumy walki ucichły, dziewczynka poszła do gabinetu ojca, aby znaleźć coś co mogło ją naprowadzić na niego.Lecz kiedy była przed jego gabinetem, drzwi były uchylone, a we wnętrzu pomieszczenia znajdowali się jacyś nie znani jej dotąd ludzie.
- Jaka szkoda, że Król umarł- powiedział sarkastycznie jeden z generałów- Co teraz zrobi biedna Anglia bez swojego przywódcy- zaśmiał się drugi.
 Scarlett prychnęła pod nosem cicho, ale i tak ją usłyszeli. Odwrócili się i gdy poznali królewnę zaczęli biec w jej stronę. Wystraszona dziewczyna zaczęła biec w nieznanym kierunku. Generałowie zaczęli ją doganiać.


 Wtedy dziewczyna weszła do najbliższej komnaty i zabarykadowała drzwi. Osunęła się na podłogę i zaczęła płakać jak małe dziecko. Po wypłakaniu, już chyba wszystkich łez w końcu spojrzała na pomieszczenie w którym się znalazła. Był to mały, stary pokój. Ściany były okryte kwiatowym, wyblakłym wzorem. Na przeciwko drzwi znajdowało się małe okno, z którego widok wychodził na piękny, królewski ogród. Obok okna, znajdowała się uchylona szafa, z której wychodziło błękitne światło.
 Zaciekawiona tym zjawiskiem dziewczyna, podniosła się i poszła w kierunku szafy. Uchyliła drzwi na oścież i to co zobaczyła zaparło jej dech w piersi. Było to coś nie do opisania.W środku szafy, znajdowało się błękitne światło, w którym tańczyły wszystkie kolory tęczy. "Niesamowite"- pomyślała. Scarlett wyciągnęła rękę w kierunku portalu i dotknęła go. Szafa wciągnęła dziewczynę do środka i nagle znalazła się w tej kolorowej, nieskończonej przestrzeni.
 Kręciło jej się w głowie, a ona zaczęła lecieć w nieznanym kierunku, w stronę białego światła. I wtedy zapadła ciemność.
- Myślisz, że nic jej nie jest? Mam nadzieję, że nic sobie nie uszkodziła w tej podróży. Może to być dla niej straszne- powiedział jakiś głos, którego Scarlett nie znała. Podniosła lekko powieki, ale oślepiające światło, kazało jej je zamknąć. Po kilku minutach otworzyła je ponownie. Zobaczyła kilka osób, ubranych w białe fartuchy.
 Miała chyba wystraszoną minę bo wszyscy przyglądali jej się ze współczuciem. Gdy odzyskała głos powiedziała, zachrypnięta.
- Co się stało? Gdzie ja jestem i co ja tutaj robię?- zadawała pełno pytań. Kobieta która stała najbliżej jej, uspokoiła ją i powiedziała, że wszystko wytłumaczą jej później. Dziewczyna została zaprowadzona do pokoju, który w odróżnieniu do jej komnaty był mały, w odcieniach szarości. Kobieta zostawiła ją samą, bez żadnych odpowiedzi. Scarlett była przytłoczona ogromem zmian i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Postanowiła się przebrać. Jej ciężka i brudna suknia nie nadawały się już do użytku. W szafie ujrzała dżinsy, zwykłą koszulkę i buty. Przebrała się szybko i położyła na łóżku. Pod wieczór zajrzała do niej ta sama kobieta która zostawiła ją tutaj rano. Zaprowadziła ją  do pustej sali, gdzie znajdował się stół i dwa krzesła. Obie usiadły na krzesłach. 
- Pewnie nie wiesz, skąd się tutaj wzięłaś i po co- zaczęła kobieta- ale jesteś dla nas bardzo ważna i cenna. Nawet nie wiesz, jak długo szukaliśmy cię, abyś dołączyła do nas. Ale, może zacznijmy od początku. Jestem Lodie Malson, a to labolatorium. Jesteś w roku 2164. A teraz pewnie chcesz wiedzieć skąd tutaj jesteś. W XXI wieku naukowcy zaczęli badać teorię przenoszenia się w czasie. Wiele lat nic nie wskazywało na to, że się uda. Jednak kilkanaście lat temu w roku 2145 udało się! Stworzyliśmy teleporter. Ale, aby większość ludzi mogła z nich korzystać potrzebowaliśmy ludzi z dawnych czasów. Ale nie zwykłych, tylko dzieci podróżników w czasie, które posiadały starą i nową krew. Twoja matka- Ann była jedną z nas. Przeniosła się w czasie 19 lat temu i ożeniła się ze zwykłym człowiekiem XIX wieku, twoim ojcem. Twój tata nic nie wiedział o podróżowaniu w czasie, dlatego gdy twoja matka umarła podczas porodu, słuch o tobie zaginął. Nikt nie mógł cię przygotować do tego co wydarzy się teraz. Dlatego nic nie wiedziałaś. Inne dzieci podróżników już tutaj są. Od kilku lat. Jeśli chcesz, przedstawię ci kilku z nich. Chcesz?- zapytała Lodie. Scarlett pokiwała głową. Wszystko było takie dziwne. Jak ona ma się przezwyczaić do takich rzeczy? Lecz dziewczyna nie mogła mieć czasu na swoje przemyślenia bowiem teraz Lodie pokazała gestem aby ktoś wszedł do sali. Pod ścianą ustawiły się 3 osoby. Chłopak i dwie dziewczyny. 


- To jest Mark, Felicia i Julie. Także są dziećmi podróżników w czasie. Mark urodził się tak jak ty, w XIX wieku, ale we Francji. Felicia jest z XV wieku, z Niemiec. A Julie to córka władcy Rosji z XVII wieku. Wszyscy są tutaj od kilku lat i pomagają nam w badaniach. Mieli wybór. Zostać w tym świecie lub wrócić do swojego świata, zapominając co się tutaj stało. Zostali. Ty także masz taki wybór. Ale zanim go podejmiesz, chcę ci coś pokazać. Wyciągnij rękę- poprosiła Lodie, a Scarlett z nieufnością patrzyła jak do jej ręki są przyczepiane jakieś kabelki. I znów ciemność. Ale za chwilę pojawiły się obrazy, współczesnego świata. Pięknego i kolorowego.
 Scarlett była zachwycona tym co zobaczyła. Lecz za chwilę pokazał się drugi obraz. Tego gorszego świata. Głodu i Wojen.
 Gdy w końcu to się skończyło, mogła otworzyć oczy. Miała teraz podjąć decyzję. Zostaje czy odchodzi i zapomina o tym. Z jednej strony chciała zostać, bo co jej zostało w tamtym świecie, gdzie jej ojciec nie żył. Ale przecież musi rządzić królestwem.

 - Ja chcę...